17:38:00

Mgiełka Lirene

Źródło: http://www.rossmann.pl/

Tak to jest. Rano nakładasz makijaż i wyglądasz pięknie i świeżo, szczególnie po dobrze przespanej nocy. Niestety już po paru godzinach czujesz się jakoś wyblakła, pomadka na ustach zjedzona po wypiciu kawy, zjedzeniu kanapki (zakładam, że jesz śniadanie, bo ono jako uruchomienie metabolizmu, by nie przytyć przypadkiem... jest najważniejsze) i jakieś podenerwowanie, wzruszenie, to wszystko sprowadza się do jednego... wyglądasz jak wyblakłe płótno, albo jeszcze gorzej – nieświeżo. I w tym powinna pomóc "Mgiełka utrwalająca makijaż"z Lirene. Po prostu na wykończenie, ostatnie muśnięcie pędzlem policzków pudrem i podkreślenie czerwoną lub inną szminką warg... naciskasz pompkę i pryskasz się delikatnym deszczykiem o przyjemnym zapachu ogórków i...i już. Czuje się lekkie odprężenie i po chwili jakby scalenie całego makijażu. Jest jest takie wrażenie utrwalenia całości. Przez parę godzin, nawet sprawdzając w lusterku można sprawdzić, że makijaż zachowuje swą poranną świeżość bez specjalnego poprawiania. Niestety nie jest to (przynajmniej w moim przypadku) 10 godzin jak zapewnia przyklejona na czarnej buteleczce, kartka od producenta. Faktycznie trwałość makijażu jest przedłużona, na twarzy po zastosowaniu tego preparatu nie tworzy się maska, ani żadna skorupa, wprost przeciwnie odczuwa się świeżość, ale nie trwa ona zbyt długo. Wypróbowałam, że można się psiknąć (kolokwialnie mówiąc) tą mgiełką kilka razy w ciągu dnia i wtedy skóra zyskuje dodatkowe nawilżenie i odczuwa się widoczne poprawienie kolorytu skóry bez ponownego nakładania makijażu, ale usta trzeba kolejne razy poprawiać, i rzęsy też. I tak polubiłam ten kosmetyk. Rozpylam go prawie codziennie po nałożeniu maka up'u, przy zamkniętych oczach i ustach... po chwili wysycha.... otwieram oczy... i widzę w lustrze wypoczętą twarz. Cel został osiągnięty. A, że nie na długo? Ale zmokłam kiedyś, a byłam bez parasola i miałam zmoczone włosy, i w butach też było dość wilgotno, a makijaż nie rozmył się. Wpadłam na ważne, poranne spotkanie i wyglądałam jakbym zdążyła się pomalować tylko zabrakło czasu na wysuszenie włosów. Mgiełka od Lirene będzie miała miejsce na mojej toaletce.

8 komentarzy:

  1. Zastanawiałam się nad ppdobnym produktem przeglądając katalog AVON. Może następnym razem sobie kupię. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś nawet byłam konsultantką Firmy Avon, na mgiełkę nigdy jakoś nie trafiłam. Ale jakąś warto mieć. Pozdrowionka.

      Usuń
  2. Wygląda, że to bardzo fajny produkt :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Posiadam takową jednak z Bielendy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna rzecz ta mgiełka. Warto się w nią zaopatrzyć.
    Jednak rynek kosmetyczny jest niesamowicie bogaty w różnego rodzaju precjoza, dzięki którym możemy chociaż troszeczkę poprawić matkę naturę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. mnie bardzo dobrze sprawdza się fixer z MuR mam go już ok8 miesięcy i jeszcze sporo mi zostało :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Również bardzo ją lubię ;)
    Bardzo ciekawe wpisy na blogu, nie tylko kosmetyczne ;)
    Zostaję na dłużej ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger