20:05:00

Pani Aniu, i Aniczko – wyjaśnienie optymistyczne.


Ostatnio, kiedy rozmawiałyśmy, zapytałyście: dlaczego pani ostatnio tak smutno pisze, o Janinie, że nie chce być ofiarą i o Oli, która lubiła kapelusze, a mieszkanie zabrał jej syn..
Muszę przyznać, że to pytanie mnie nie zaskoczyło, ale zastanowiło, bo.....
Nie uważam, że to zupełnie smutne teksty. Jeśli Janina wreszcie, późno, bo późno, ale lepiej to niż wcale przyznaje, że zmienia swe życie, swój stosunek do ludzi i nie chce już być samotna wśród nich... to tylko dobrze wróży jej. Nie będzie niczego udawała, liczyła na lichy gest, stąpała w teraźniejszości nie oglądając się na rzeczy złe, które imały się jej wstecz... to tylko dobrze. Janina postanowiła, że ważne są te dni, które są przed nią i tylko ona jest za ich spożytkowanie odpowiedzialna... to tylko dobrze.
Janina już wie, że nie ma czasu na sprawy i ludzi, którzy nic w jej życie nie wnoszą (miłości szczerej, radości nieudawanej, humoru nie z gazet lecz z serca wesołego płynącego)... to dobrze. I najważniejsze... ma do siebie szacunek, a to ważne jest, bo jest z sobą na okrągło 24 h, dzień po dniu i nie może ze sobą zerwać, na próbę, albo żeby odpocząć od siebie wyjechać na urlop. Niby jak to miałaby zrobić. Musi z sobą na co dzień być i szacunek... do siebie... to dobrze jest mieć.  

Co do Oli... stracić mieszkanie, nie mieć kapeluszy ani małych, ani dużych... trudno... czasem tak bywa... to rzeczy... Rzeczy tak mają, że zmieniają miejsce, właściciela, ubywają, ale one są do nabycia. Stracić syna, człowieka... złudzenia, to jest dramat. Ale... ale Ola wierzy, że on jest szczęśliwy i dla niej, dla matki to jest szczęście właśnie, że może spokojnie już o tym mówić i pamięć tych chwil już mniej ją boli. A jak coś mniej boli to cieszyć się trzeba. Syn Oli jak każdy człowiek na świecie... ze swoimi błędami, ciężkimi grzechami musi żyć i poradzić sobie sam. I nic nie dzieje się bez powodu, bez względu na wiarę i wyznanie, każdy rozumny człowiek to wie, że wszystko jest po coś i na coś, i przyjąć i wybaczyć też trzeba. 
Ola wie, że nie zrobiła nic złego...oprócz tego, że za dużo dawała i za bardzo kochała, zaufała. Ma spokojne sumienie, a to jest też szczęście właśnie. Ma też Ola satysfakcję, że jest tym kim jest mimo, że ciągle ma pod górkę. Satysfakcję trudno włożyć do garnka, ubrać się w nią i ułożyć w pięknym, własnym domku do spanka. Z satysfakcji nie da się wyżyć, ale można mieć z niej radość. A ta jest siłą napędową do tego by trwać. I Ola ją ma. Nawet jeden kapelusz ostatnio dostała tyle, że czarny i trochę mały. 
Od czegoś jednak trzeba zacząć. Nieprawdaż?

Od początku życia wciągamy się dzień za dniem, kolejnymi latami po grubej linie, ciągle w górę... przedszkole, szkoła, studia, praca, kariera, gdzieś w międzyczasie może miłość, małżeństwo, etacik, kariera, dzieci. Lina im wyżej tym cieńsza się zdaje. Przychodzi moment, że się już po niej nie wciągamy tylko w dół po niej spełzamy, a ona jest coraz cieńsza i cieńsza, jak włos. I potem już tylko dzieli nas włos gdy z niej spadamy. Takie jest życie, raz w górę, raz w dół i smutek i radość przeplata się w linie. A smutek być musi. Skąd byśmy wiedzieli co daje szczęście i radość gdybyśmy go nie zaznali. Nic byśmy później nie uszanowali... smutek jest jak lek... a lek dobre ma zadania. I to na tyle by było, moja jedna i druga Aniu.


A'propos.... zapomniałam...

O KOZIE I INDYKU.
Ale jako Stara Kobieta to nie dziwne, że zapomniałam. Mam prawo w tym wieku do zapominania. Ale o czym to ja zapomniałam, o tym będzie za chwilę, bo ja naprawdę znów zapomniałam.Wprawdzie Stary Człowiek w dzisiejszych czasach praw ma niewiele, głównie ma prawo do umierania najlepiej krótko przed emeryturą lub rentą. Ma prawo na wszystko się zgadzać, dziękować lekarzowi, za receptę z uśmiechem uspakajającym (właśnie młodego lekarza), że on już to już wie, że będzie coraz gorzej, lepiej nie będzie na pewno i najlepiej jeszcze młodziaka w rękę pocałować, że raczył spojrzeć na ciało stetryczałe spoza monitora, gdzie patrzy, co tu przepisać... najlepiej na sen i uspokojenie, żeby mieć dla siebie ocalenie i tak szybko starego nie zobaczyć. Co innego taka nastolatka, co po zwolnienie od zajęć szkolnych przychodzi, bo jej katarek doskwiera, a jutro matma, i historia... cholera. Spojrzeć na młode ciałko, zapisać syropek to nie co słuchać serca między obwisłymi tykwami( znaczy piersiami) i szukać szmerów w płucach przez fałdy na plecach , czy szukać żołądka jak tu oponki od piersi do końca brzucha. 
A gdy młodą kobietę nóżka zaboli to istna przyjemność tak sprawdzać od pęciny w górę, aż już za kolanko i jeszcze wyżej, bo dobrze trzeba zdiagnozować ból. W końcu lekarz też przyjemność w pracy jakąś mieć musi. Gdy przyjdzie bardzo już zniedołężniała staruszka, to nasuwa się pytanie... po co tu przyszła z tym bolącym kolanem i nie sprawdzi lekarz co z nim jest. Powiedziała, że boli to uzna to i zapisze lek, a potem szybko następny pacjent, bo on nie ma czasu, bo inny już czeka w kolejce pacjent, a on nie ma czasu, bo on też zdrowia nie ma, zresztą nie jeden ma etat, do szpitala jeszcze musi jednego i drugiego, bo żona z trzecim dzieckiem jest w ciąży więc on zapierdalać musi, bo trudno to nazwać leczeniem. 
Aż tu przychodzi Stara Kobieta, ta co zapomniała, ale pamięta, że noga jest sina, że w plecach ją zgina i to nie jest żadna kpina, ona nie wygląda, ale potrzebuje pomocy. I nie da się od pana ortopedy wyprosić, choć on nie może jednocześnie pomóc na plecy i nogę podczas jednej wizyty, bo tak się nie robi. 
- Takie są procedury więc niech się pani zdecyduje na co obecnie choruje, bo nie można Stara Kobieto, mieć zwichniętej nogi i jednocześnie rwy kulszowej. Takie są przepisy niestety. 
Jak to w tych warunkach cokolwiek zapamiętać? Choć twarz tego doktorka zapamiętałam, a on mnie popamięta też długo, bo zdecydowałam, że nie ruszę się z miejsca aż on nie nagnie się, żeby zechcieć Starą Kobietę ratować. W prosty sposób to w sumie zrobiłam... zagroziłam... wrócę tu jeszcze i wracać będę wiele razy.
To przez ten brak pamięci mogę tak zrobić...nie pamiętam, że tu już byłam i znowu przybyłam. Czy pan doktor tego chce? Inteligenty cholera był... nie chciał bym była jeszcze choć jednego razu... od razu, na zapas zbadał mi nóżki dwie i plecy, kręgosłup, przeponę i kręgi szyjne i głowę i zajrzał w oczy światełkiem, sprawdził odruchy Pawłowa. Odsapnął niezadowolony, bo ponoć za trzech pacjentów zabrałam mu czas.  Zapisał rehabilitację, receptę i kazał pokazać za jakiś czas, nie prędzej jednak niż za rok (dobrze wiedział, że wcześniejszych niż za rok terminów już nie ma).

No tak, to przez ten ból zapomniałam, ale już sobie przypomniałam...
Miało być o KOZIE, co jedną taką znałam, ale w poprzednim tekście o niej nie napisałam. Ta KOZA mieszkała naprzeciwko w tym czasie jak ja tam jeszcze mieszkałam, bo jak już nie mieszkałam, to była naprzeciwko, ale Krzyśka INDORA, o którym też nie wspomniałam, a jego historia warta jest zapamiętania. Otóż ten INDYK ciągle myślał jak tu zarobić większy szmal, jak tu zarobić, ale specjalnie nie urobić i najlepiej cudzymi rączkami za to się brać. Tak myślał, wymyślał aż wpadł na plan... szybko go zrealizował i już myślał o najbliższej niedzieli jak łup zdobyty nieuczciwie (to oczywiste) poniedzieli. A już o 6 rano w piątek , piąteczek, piątunio ABW go zabrało, BMW skonfiskowało, (co twierdził, że nie jego, jego są tylko skarpetki i sznurówki. Skarpetki mu zostawili tylko sznurówek pozbawili). I do tej pory żoneczce HALINCE INDYCZCE i indyczkom małym tateczki INDORA nie oddało.
Inaczej było z Danką KOZĄ, co tak fikała, fikała, i takie czyniła starania, że by 500+ na legalu zarobić, i szacun... wielki trzykrotnie koźlątka powiła. Paweł KOZIOŁ tata nie był zadowolony, podejrzewał, że przyprawia mu rogi. Ale mniejsza z tym, ona ta KOZA też nie była zadowolona. Podskakiwała, wyskakiwała, że za mało, i jeszcze za mało na koźlątka od prezesa co ma KOTA dostała i przy tym skakaniu nóżkę sobie złamała. I to był koniec. Szpilek już nie zakładała. W tym stanie rzeczy KOZŁOWI już się nie podobała, więc ją zostawił dla innej KOZY, a ta została sama i ma nadzieję, że spotka jeszcze po tym KOŹLE inna ofiarę losu, co by przymknęła oko na jej pląsy i skoki (zwłaszcza te w boki).



26 komentarzy:

  1. Bardzo fajna stylizacja :) sukienka super

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sukienka kupiona z trzy lata temu w H&M w prezencie od córki.Sama nie miałam do niej przekonania, a teraz jest moja ulubiona. Fajnie, że Ci się też podoba.

      Usuń
  2. Marzy mi się, aby biurokrata, który ustala zasady przyjęć pacjentów, potrzebował skorzystać z publicznej służby zdrowia i cierpliwie znosił kolejne jej etapy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak to byłaby odpowiednia zapłata za jego pracę,ale oni mają chody i plecy, żeby nie przerabiać tego co zwykli my.

      Usuń
  3. Odnośnie służby zdrowia to jest niestety w naszym kraju jest tragedia. Nawet w gabinetach prywatnych przestają szanować pacjentów. Ten łańcuch w sukience przyciąga uwagę :-0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O służbie zdrowia można by na okrągło, zawsze chorowała i do tej pory nie ozdrowiała, a powinna najpierw sama wyjść na prostą. Co do sukienki, to jest bardzo ciepła i jedna z mych ulubionych.POZDROWIONKA.

      Usuń
  4. Pięknie elegancko i ze smakiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się podoba takiej młodej i ładnej kobiecie, to serce mi rośnie i chce więcej jeszcze. Będę się starać by Cię nie zawieść.

      Usuń
  5. Bardzo ładnie wyglądasz, a teksty jak zawsze ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podoba Ci się i to, i to. Dla choćby jednej takiej osoby warto się postarać.

      Usuń
  6. Życie pisze różne scenariusze, wielokrotnie inne od naszych oczekiwań i wyobrażeń. Zdecydowana większość naszych, nieraz pesymistycznych wizji, nie sprawdza się. Życiem niesie nam i złe i dobre chwile. Wszystko trzeba z godnością przyjąć.
    P.S. Ładnie Pani wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko przyjmuję, wystarczyło by tego na kilka porządnych żyć, może dlatego pojęcie nuda znam tylko z obiegowego sformułowania. Mam w domu siedemnastolatkę z rozumem 40-letnim i ona o mnie bardzo dba i nie pozwala na zbytni luz, odpuszczenie sobie.

      Usuń
  7. Wygladasz pięknie a sukienka śliczna:)))w życiu bywa różnie raz lepiej a raz gorzej,dobrze jak umiemy się podnieś:))))służba zdrowia zniechęca nas do chorowania:))))))))))Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och Reniu, polubiłam Cię już w maju, kiedy jako pierwsza zaczęłaś czytać te moje wypociny.Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna i o tym wiedz. Ściskam gorąco.

      Usuń
  8. Bo żeby chodzić do lekarza to trzeba być zdrowym, niestety :) Po raz kolejny czytam Twoje historie z przyjemnością!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowie to coś czego nie docenia się mając lat dwadzieścia czy trochę więcej, a później rzeczywistość nasz szturcha... budzi...masz lat 50 i najpierw zdziwienie, a potem zaczyna się ból i doskwiera, i przyjemność życia zabiera.Pozdrawiam i życzę zdrowia.

      Usuń
  9. Świetna stylizacja, no ale na takiej figurze jak Twoja wszystko prezentuje się extra:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się zarumieniłam, nie będę dzisiaj używać różu. Dziękuję bardzo.

      Usuń
  10. You look amazing! So chic :)
    Great blog! I'm following you! Follow back? <3
    Kisses
    http://omundodajesse.blogspot.pt

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja przestałam korzystać z służby zdrowia... Kolejki, dziwne recepty i jeszcze to traktowanie... W dzisiejszych czasach nie opłaca się chorować..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chorować się nie opłaca, to fakt, ale jak ona przychodzi to nie pyta, przynajmniej mnie...czy ja przyjąć ją chce, i noga po wypadku sprzed dwudziestu laty rwie, i rwie. Próbuję sama różnymi metodami pomóc jej, począwszy od zaklinania...nie rób tego mi i przestań boleć, bo ja inne sprawy mam. Nie zawsze mi jednak to wychodzi i muszę wiedzą lekarzy się posiłkować.

      Usuń
  12. Jak zawsze elegancka, ale jakie Ty masz nogi! Fiu fiu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się by moja najmłodsza córka nie musiała się wstydzić swojej starszej mamy. A nogi to kiedyś miałam długie i zgrabne, teraz to kloce, przynajmniej ta jedna co od złamania w pęcinie lat temu 20, ciągle pobolewa i czasem puchnie czym wzbudza mój gniew, czasem ją to do ruszania zmusza, ale nie wiem jak długo będzie jeszcze mi tak posłuszna. Pozdrowionka.

      Usuń
  13. Super stylizacja! Pozdrawiam serdecznie!:)

    xxBasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się spodobała.Uwaga serdeczna innej kobiety, optymizmem napawa.Pozdrowionka i gdyby się później nie udało to życzę teraz szczęścia jakiego Basiu sobie wymarzysz z Okazji zbliżających się Imienin.

      Usuń
  14. Życie to ciągła walka o siebie! Widać, że nie dajesz się, wyglądasz świetnie!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger